Brzmi to trochę śmiesznie, ale niestety jest prawdziwe. Koniec grudnia każdego roku to gorączkowe pytania i obliczenia: pokryjemy się czy nie ? Zaprząta to głowę przewodniczących wydziałów i kierowników sekretariatów. A używając bardziej oficjalnego języka, chodzi o to czy wpływ zostanie opanowany, czyli mówić kolokwialnie pokryty. Chodzi zatem o to, czy jeśli danego roku do wydziału wpłynęło np. 300 nowych spraw, to czy tyle samo danego roku zakończono. Czy będzie 101% pokrycia, czy jednak tylko 98%?
Niestety ale statystyka jest królową nauk sądowych. Tak było, jest i niestety pewnie będzie. Pracę wydziału, sądu ocenia się przez pryzmat statystyk. Załatwialności. Co więcej i pracę sędziego też się tak ocenia.
Jak wiadomo statystyką można wszystko wykazać. Np to że, ja i mój pies mamy średnio po 3 nogi. Można też wykazać, że sędzia, który skazał w miesiącu 15 nietrzeźwych kierowców jest o wiele lepszy od tego, który przez rok cały zmaga się z trudnym procesem gospodarczym czy korupcyjnym.
Ja nie zaprzątam sobie tym głowy. Oczywiście chcę pracować sprawnie i efektywnie, ale po tylu latach orzekania wiem, że wiele rzeczy nie zależy ode mnie. Ważniejsze od statystycznej wydajności, jest przecież to, żeby się nie pomylić i nie wyrządzić komuś krzywdy. A sąd, to nie fabryka. Z sądzeniem nowej sprawy jest czasem jak z operacją. Bywa, że dopiero po rozcięciu powłok okazuje się, że prosta operacja zaplanowana na 2 godziny okazuje się harówką na cały dzień. W sądzie, zwłaszcza karnym często zatem bywa tak, że dopiero na sali rozpraw po postawie stron, a szczególnie oskarżonych i obrońców widać czy szykuje się proces na wiele miesięcy. A warunkach polskich w procesie karnym oskarżony i jego obrońca ma wiele możliwości sabotowania przebiegu procesu. Są to metody o jakich często autorom komentarzy do procedury karnej nie śniło się. Ale o tym napiszę później