Nie lubię tak postawionego pytania. Nie ma prostej odpowiedzi: tak surowo (w domyśle piętnujemy straszny czyn – jak chcieliby konserwatyści), tak łagodnie (bo nie karzemy czynu, ale osobę ze skomplikowaną drogą życiową – jak chcieliby liberałowie). Mówiąc o konserwatystach i liberałach nie mam na myśli politycznego znaczenia tych terminów, ale po prostu konserwatywne i liberalne podejście do polityki karania. Tymczasem odpowiedź, z mojego przynajmniej punktu widzenia jest dość prosta. Kiedy surowo to surowo, a kiedy trzeba łagodnie, to łagodnie.
W moim przekonaniu oba ekstremalne systemy stosowania prawa: amerykański i skandynawski nie są zwyczajnie sprawiedliwe. Nie podoba mi się wtrącanie ludzie do więzienia za drobne przestępstwa na masowa skalę (jak w USA), a z drugiej strony nie jestem w stanie zrozumieć ani tym bardziej zaakceptować tego jakie kary orzekają czasem sądy w Skandynawii i jak funkcjonuje tamtejszy system penitencjarny. Bo o ile jest oczywiste, że sprawca np drobnej kradzieży jeśli trafi do więzienia, to ma zrozumieć swój błąd i szybko wrócić niezdemoralizowany do życia w społeczeństwie, o tyle jeśli odbywanie kary przez masowego mordercę, pozbawionego skruchy i jakiejkolwiek refleksji ma wyglądać tak jak wygląda, to coś się we mnie burzy. Nie chodzi o to żeby znęcać się nad kimkolwiek pozbawionym wolności, ale kara dla sprawcy śmierci wielu osób, to jednak nie mogą być wczasy.
W obecnym czasie, gdy trwa polityczna nagonka na sądy i sędziów, bardzo niekomfortowo jest krytycznie wypowiadać się na temat orzecznictwa sądów.
Osobiście dostrzegam jednak dwa problemy w orzecznictwie sądów karnych.
Po pierwsze jest to niedoszacowanie, czy też często nietrafna ocena (w kontekście wymiaru kary) przestępstw z użyciem przemocy. Nie pojmuję, widocznej w niektórych przypadkach powściągliwości w wymierzaniu kar dla zdemoralizowanych sprawców brutalnych przestępstw. Mam na myśli zgwałcenia, czyny pedofilskie, czy ciężkie pobicia. Nie chodzi przy tym, aby ulegać naciskowi czy to mediów, czy polityków czy po prostu opinii publicznej. Ale tak sobie niepoprawnie myślę, że chyba zdarza się niektórym z moich kolegów/koleżanek zapominać niekiedy, że wydając wyrok w imieniu Państwa wydajemy go w imieniu nas wszystkich, obywateli. A każdy z nas chce się czuć bezpiecznie i chce mieć poczucie, że wyrok odpowiada elementarnemu poczuciu sprawiedliwości. I nie trzeba być wyznawcą medialnego ministra żeby problem ten dostrzec.
Po drugie jest to, myślę, że bardziej nawet rzucające się w oczy niedoszacowanie przestępstw przeciwko mieniu wielkiej wartości. Niektóre kary orzekane za kradzieże czy oszustwa liczone w setki tysięcy czy miliony, ba nawet dziesiątki milionów są w moim odczuciu niesprawiedliwe. Z jakiś niepojętych dla mnie względów zbyt łagodne. Inną sprawą są wymierzane w takich sprawach grzywny. Wszak Kodeks karny wyraża ideę, aby grzywna była równie odczuwalna dla osób o różnych dochodach. Bo 1000 zł dla kogoś zarabiającego 2000 zł i dla tego zarabiającego 20.000 zł to jednak nie taka sama dolegliwość. Dlatego dziwię się, że częstokroć grzywny w sprawach o czyny przeciwko mieniu w wielkich rozmiarach są niekiedy wręcz żenująco niskie. Przestępstwo nie może się opłacać, także w takim zwykłym finansowym znaczeniu.