Spora liczba sędziów (sam znam takich) zdaje się postrzegać to co się dzieje wokół sądów na zasadzie: widzę wokół drzewa, ale nie zorientowałem się, że jestem w lesie.
Osoby takie stoją na stanowisku, że dopóki, ktoś nie spróbuje nakazać im wprost wydania określonego wyroku, to nie ma powodów do niepokoju, bo niezawisłość nie jest zagrożona.
Śmiem twierdzić, że nigdy takie polecenie nie zostanie wydane. Podejrzewam, że historycy nie znaleźli dotąd pisemnych dokumentów z mrocznych czasów XX wieku, w których ówcześni sędziowie dostawali polecenia na piśmie wydania określonych wyroków. Pewnie nie było takiej potrzeby. Była pełna kontrola, strach, karierowiczostwo i odczytywanie życzeń tych którzy rządzą.
Podsumujemy zatem, co mamy, a co już wkrótce mieć będziemy.
Mamy prawie nieograniczoną swobodę odwoływania prezesów sądów przez ministra sprawiedliwości. Po zakończeniu przejściowego półrocznego okresu minister nie będzie mógł odwołać prezesa jedynie w razie negatywnej opinii KRS. Przy czym co bardzo znamienne, uchwała KRS sprzeciwiająca się odwołaniu prezesa sądu musi być podjęta większością 2/3 głosów. Próg jak przy zmianie Konstytucji. Pewnie to tylko przypadek, że sędziów w KRS jest 15, czyli 60%. składu. Przy powołaniu prezesów minister sprawiedliwości nie musi za to zasięgać opinii nikogo, ani KRS, ani zgromadzenia sędziów. Idźmy dalej: sędziowie wizytatorzy będą powoływani przez prezesów sądu apelacyjnego po zasięgnięciu opinii ministra. Moją wyobraźnię przekracza sytuacja, aby prezes sądu apelacyjnego powołał wizytatora wbrew negatywnej opinii ministra.
Już wkrótce będziemy mieli kolejne elementy układanki. Rzecznik Sprawiedliwości Społecznej nie tylko w oparciu o kryteria sprawiedliwości zadekretowanej przez polityków przypilnuje orzecznictwa, ale w razie potrzeby będzie żądał wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec sędziego wydającego niewłaściwe wyroki. W sądach dyscyplinarnych zasiądą ławnicy wybrani przez Sejm (tzn. aktualną większość rządzącą) i to oni ocenią czy sędzia wydając wyrok, który się politykom nie podoba dopuścił się rażącej i oczywistej obrazy prawa czy nie. Jestem jakoś dziwnie pewny, że w składach orzekających ławnicy będą ilościowo przeważali nad sędziami. Na koniec, politycy inspirując się pomysłem Prezesa SN, uchwalą przepisy ułatwiające pociąganie sędziego do odpowiedzialności finansowej. A wybrana w sposób sprzeczny z Konstytucją Krajowa Rada Sądownictwa dopilnuje aby żaden krnąbny sędzia nie awansował. W razie przeoczenia ze strony KRS można będzie jeszcze liczyć na Prezydenta RP, który już raz, w 2016 roku bez żadnego uzasadnienia i nie wiadomo w oparciu o jakie kryteria uznał, że 9 osób objętych wnioskiem KRS nie może zostać sędziami odpowiednich sądów.
I tu się w zasadzie system kontroli politycznej i nadzoru domyka. Dorzuciłbym jeszcze rozszerzenie katalogu kar dyscyplinarnych o kolejne bolesne sankcje.
I wreszcie osiągniemy stan pożądany. Sędzia wydając wyrok zastanowi się 100 razy czy orzeczenie to będzie zgodne z politycznie definiowanym dobrem Narodu (cokolwiek by to znaczyło) czy też interesem zwykłego obywatela (mniejsza o to, że zwykli obywatele często sprawiedliwie przegrywają sprawy cywilne i sprawiedliwie są skazywani za przestępstwa). Ludzie (nie tylko sędziowie) zawsze i wszędzie chcą mieć pracę, chcą zarabiać i chcą awansować. Heroiczne zachowania zawsze były i będą w mniejszości. Nie będzie żadnych pisemnych poleceń ani bezpośredniego wpływania na sądy. Wystarczy szeroki wachlarz środków pośredniego oddziaływania.
Chciałbym nie mieć racji.