Spore wrażenie zrobił na mnie wywiad z uznanym sędzią z Anglii.
„Byłoby nie do pomyślenia, aby rząd przeprowadził publiczną kampanię przeciwko sędziom”. Ano byłoby, ale w kraju szanującym swoje zasady ustrojowe, instytucje i prawo. Jesteśmy ostatnio tak oszołomieni tym co się dzieje wokół SN, KRS i w ogóle wymiaru sprawiedliwości, że czasem brakuje czasu na prostą i oczywistą refleksję: to jest szaleństwo, że rząd i podległe mu instytucje atakują w demagogiczny sposób sędziów, wmawiając publiczności, że to rzekomo w interesie zwykłego obywatela. I że jest czymś wręcz niepojętym, że można być sędzią w państwie, którego jedną z naczelnych zasad ustrojowych jest trójpodział władzy i pracować w ministerstwie sprawiedliwości. I jeszcze nie odczuwać z tego tytułu, nie wiem zażenowania, wstydu ? Niestosowności ?
W Anglii strona niezadowolona z wyroku musi dostać pozwolenie na wniesienie apelacji, którą może otrzymać, gdy apelacja ma „realistyczną perspektywę sukcesu” i która musi dotyczyć kwestii prawnych. U nas będziemy mieli czwartą instancję i chaos, niepewność stanu prawnego i radość nałogowych pieniaczy.
Na naszych oczach, w milczeniu większości, odbywa się (pod pozorem dobra zwykłych obywateli) bezwzględny proces niszczenia niezależnych sądów. Będzie trudno naprawić to wszystko…