Pan sędzia do niedawna w ministerstwie sprawiedliwości, a od niedawno na funkcji prezesa sądu okręgowego z jednoczesną delegacją do sądu apelacyjnego nie ma racji. Ja sam i zdecydowana większość sędziów ani nie czujemy się nadzwyczajną kastą ani nią nie jesteśmy. Ale oto wyrasta nam rzeczywista nadzwyczajna kasta sędziów popierających bezkrytycznie to co pan minister Ziobro i jego zastępca pan Piebiak robią w sądach.
Sędziowie ci, zatrudnieni najczęściej w ministerstwie sprawiedliwości, bądź powoływani na stanowiska prezesów i wiceprezesów bądź mający oba te doświadczenia w życiorysie, często również delegowani do instancji wyższej, tworzą grupę specyficzną, wręcz ekskluzywną. Łączy ich z pewnością wiara, że to co władza wykonawcza, a ministerstwo sprawiedliwości w szczególności czyni wobec sądów i sędziów, to nie osłabianie ale umacnianie niezależności sądów, nie upolitycznienie sądów, ale wręcz ich separowanie od sfery politycznej i nie stwarzanie zagrożeń dla niezawisłości sędziów, ale tworzenie mocniejszych gwarancji dla tejże niezawisłości. Wspólne jest także bardzo specyficzne pojmowanie gwarantowanej konstytucyjnie niezależności sądów. Nie pokuszę się o odszyfrowanie meandrów myślowych takich sędziów. Niezależne sądy to nie są sądy podporządkowane politykom. Ale cóż można myśleć inaczej…
Wspólnym pokoleniowym wręcz doświadczeniem tych sędziów jest dotkliwe w ich odczuciu poczucie krzywdy, odrzucenia, niezrozumienia. Mają w sobie głęboki żal, że zamiast wyrazów uznania, spotyka ich krytyka. Padają z ich strony mocne słowa o braku demokracji w Stowarzyszeniu, o wodzowskich rządach itp.
Pan sędzia z wywiadu, po zaledwie 1,5 roku pracy w ministerstwie nabrał kwalifikacji nie tylko do bycia prezesem sądu okręgowego, ale również do orzekania w sądzie apelacyjnym. Dotąd w swej naiwności myślałem, że kwalifikacji merytorycznych do rozpoznawania apelacji np. od wyroków w sprawach o zabójstwo nabywa się sądząc takie sprawy w sądzie okręgowym, poznając ich specyfikę, zasiadając w składzie z bardziej doświadczonymi sędziami. Ale okazuje się, że krótki pobyt w ministerstwie jest prawdziwą szkołą orzekania dla sędziego. Wystarczy tylko pozostawać w dobrych relacjach z decydentami.
Nieodparta potrzeba kandydowania do KRS wybieranej w sposób sprzeczny z Konstytucją, to tylko dopełnienie obrazu.
A więc mamy kastę. A łączy jej członków jeszcze jedna ważna cecha: ślepota konstytucyjna. Niedostrzeganie, że uchwala się ustawy regulujące działanie wymiaru sprawiedliwości, które są sprzeczne z Konstytucją i prowadzą do coraz mocniejszego podporządkowania sądów władzy polityków. Niedostrzeganie albo udawanie, że się tego nie widzi