Trzeba powiedzieć sobie jasno, dla tych co czynnie zaangażowali się w niszczenie niezależności polskich sądów, ostatnie dni muszą być szczególnie przykre. Można to nawet po ludzku zrozumieć, co nie znaczy, że należy współczuć. Wyrok TSUE w sprawie obniżenia wieku emerytalnego sędziów Sądu Najwyższego rozwiał nadzieje rządzących, że najwyższy organ sądowy Unii Europejskiej przyjmie ich punkt widzenia, że co by się z sądami i sędziami w Polsce nie zrobiło, to jest to tylko kwestia wewnętrzna naszego kraju. Otóż nie jest.
Wczorajsza opinia Rzecznika Generalnego TSUE zapowiada niekorzystny rozwój wypadków dla tych, którzy powodowani osobistymi ambicjami przesłaniającymi sprawy zasadnicze i racjonalny ogląd sprawy, uwierzyli, że są sędziami Sądu Najwyższego bądź legalnie wybranymi członkami konstytucyjnego organu – KRS.
Politycy rządzący obecnie jak to politycy, ignorują, udają, że nic się nie stało, czasem kpią.
Ciekawsze są reakcje osób z tych dwóch w/w gremiów. Mam na myśli twór zwany izbą dyscyplinarną, gdzie można już uznać, że zasiadają tam prawnicy (bo przecież nie sędziowie) z tytułąmi ssn – sędzia sądu nieważnego. Mimo to państwo z izby dyscyplinarnej z zadęciem godnym lepszej sprawy podkreślają swoją legalność i jakąś wręcz niepojętą dla mnie dziejową istotność. .
To oczywiście prawda, że opinia Rzecznika Generalnego nie wiąże TSUE, ale jeszcze bardziej nie wiążą Trybunału mętne wywody państwa z izby dyscyplinarnej rozpaczliwie walczących o uznanie ich nieważnych powołań do urzędów sędziego SN. A SSN, to nie to samo co ssn.
Szefa ciała podającego się za Krajową Radę Sądownictwa i jego rzecznika prasowego, sędziów Mazura i Miterę, nie opuszcza jak widać dobry nastrój, którego przyczyn nie podejmuję się odgadnąć.
Mamy czerwiec, 30 lat od historycznych wyborów z 1989 roku. Kampanię wyborczą PZPR prowadził wówczas pewien sekretarz wojewódzki ze Słupska, Zygmunt Czarzasty. Człowiek ów nie tylko wierzył do ostatniej chwili w zwycięstwo partii i jej sojuszników, ale wręcz martwił się, że wyborcza klęska „Solidarności” da podstawy do oskarżeń o fałszowanie wyników wyborów. Jakoś tak mi się ta groteskowa postać skojarzyła, obserwując reakcje niektórych przywiązanych bardzo do swych stanowisk i ich niezachwianą pewność, że sama wola polityczna tych co akurat wygrali wybory, może uczynić sędziego członkiem KRS bądź sędzią Sądu Najwyższego. Otóż nie może. Bo mamy tę straszną instytucję na literę K…
A może panie i panowie z izby dyscyplinarnej i krs, nie jest tak, że cały świat uwierzył w geniusz prawniczy pana ministra Ziobry ? I może poza Wami samymi inni nie są przekonani o szczególnej wartości argumentów prawnych podnoszonych w obronie własnych nielegalnie objętych funkcji ?
Powiem rzecz straszną, ale może być tak, że w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej znają inne prawnicze autorytety niż nasz złotousty minister sprawiedliwości, jego pomocnicy, pewien poseł (kiedyś prokurator), którego nazwiska nie warto powtarzać czy przewodniczący krs wspierany przez zafiksowanego na własnej aktywności na TT sędziego Dudzicza i panią prezes SO w Krakowie, której głębię przemyśleń na temat statusu krs i własnej w tym ciele obecności miałem okazję jakiś czas temu komentować.
P.S. pisownia krs zamierzona i celowa.