Pan Prezydent komentując sprawę nieujawnienia nazwisk sędziów popierających kandydatów do krs był łaskaw stwierdzić, iż: Sądy nie są absolutną alfą i omegą i sądy nie są od tego, żeby decydować o sprawach państwowych.
To słowa bardzo ważne, oddające dobrze co naprawdę Pan Prezydent myśli o trójpodziale władzy i określonej w Konstytucji roli sądów. Słowa te, co trzeba przyznać ze smutkiem, w pełni współgrają z wizją wymiaru sprawiedliwości jaką z wielkim upodobaniem głosi, niegdysiejszy przełożony Pana Prezydenta, minister Ziobro.
Jaka to zatem wizja Prezydenta Dudy i ministra Ziobry ?
Po pierwsze sądy i sędziowie muszą wiedzieć, że prawomocne wyroki stają się wykonalne, dopiero gdy politycy o tym zdecydują.
Po drugie, o tym czy ktoś ma być aresztowany, sędzia powinien dowiedzieć się z komunikatu lub konferencji pana ministra sprawiedliwości.
Po trzecie sąd powinien dobrze się zastanowić przed wydaniem wyroku, jak on będzie odebrany przez samego pana ministra i jego wyborców.
Tak się przy tym zastanawiam, czy Pan Prezydent, który pracę doktorską obronił z prawa administracyjnego, pamięta, że w Polsce najwyższą instancją w sferze postępowania administracyjnego jest wymieniony w Konstytucji Naczelny Sąd Administracyjny, a nie szef Kancelarii Sejmu, bądź pan Grzegrzółka z Centrum Informacyjnego Sejmu ?
Wbrew zatem wizji Pana Prezydenta i ministra sprawiedliwości Sądy są od tego, żeby decydować o sprawach państwowych, bronić praw i wolności obywatelskich i kontrolować decyzje administracji publicznej. Nawet jak się to politykom nie podoba.
A nie podoba się i to bardzo. W przemyślanym planie przejęcia przez polityków kontroli nad sądami, nie chodzi przecież o proste zaspokojenie rozdętego ego kilku osób. Nowy system ma działać sprawnie. Sędzia wydający niewłaściwe wyroki może:
- być ścigany przez rzecznika dyscyplinarnego lub jego nadgorliwych zastępców
- przywołany do porządku przez prezesa sądu (który dobrze wie, że jedynie łaskawości pana ministra zawdzięcza powołanie na stanowisko i trwanie na nim), który może poczuć nieodpartą potrzebę (niczym prezes SR Warszawa Śródmieście Maciej Mitera wobec sędziego Łukasza Bilińskiego) wzmocnienia osobą krnąbnego sędziego innego wydziału, zupełnie odmiennego od tego w którym dotychczas orzekał sędzia.
- być pewny, że tzw. krajowa rada sądownictwa nie zrobi nic, aby go bronić, bo przecież jej sędziowscy członkowie dobrze pamiętają kto i po co ich do tej rady wybrał.
A że taka wizja jest zupełnie nie do pogodzenia z naszą Konstytucją ? Kto by się tam takim głupstwem przejmował !