Od razu na wstępie zaznaczam, że nie piszę o sprawie jako takiej i o osobie podejrzanej. Ale zachowanie prokuratorów na kanwie tej medialnej i głośnej sprawy trzeba skomentować.
Zaczyna nam się oto kształtować w naszym kraju nowa świecka tradycja przemożnego wpływu prokuratury na proces karny i stosowania wszelkich (nie tylko prawem przewidzianym) środków dla uzyskania przez oskarżyciela pożądanego efektu procesowego. Nie będę specjalnie odkrywczy pisząc, że przykład i inspiracja płyną z samej góry, zaś nadgorliwi prokuratorzy jedynie starają się trafnie odczytywać znaki czasu w tej upolitycznionej (niestety) obecnie instytucji. Znaki czasu w prokuraturze wyznaczają zaś dziś Minister Co Nigdy Się Nie Myli Zbigniew Ziobro i jego groźny zastępca Bogdan Święczkowski.
Jakiś czas temu pokpiwałem z poczynań niektórych nadgorliwych prokuratorów. Jeden z Rzeszowa domagał się dla sędziego dyscyplinarki, gdy był niezadowolony z jego orzeczenia, inny z Gdańska sms-mi polecał podwładnym raportować jak często poszczególni sędziowie stosuja areszty. Ten ostatni (prokurator Michał Kierski) wykazał się nawet nie lada poczuciem humoru zamieszczając oficjalny komunikat na stronie podległej sobie jednostki, że miało to na celu „analizę prawidłowości wniosków formułowanych przez prokuratorów” (Każąc nam wierzyć, że sms-esem wieczorem z terminem do rana zleca się w celach jedynie szkoleniowych ustalenie częstotliwości uwzględnienia przez poszczególnych sędziów wniosków o areszt).
To co jednak wydawało się kuriozalnymi wpadkami nadmiernie ambitnych oskarżycieli staje się na naszych oczach normą.
W opisie działań prokuratury w sprawie znanego dziennikarza zaciekawił mnie szczególnie jeden wątek. Chęć rozmowy prokurator prowadzącej sprawę z sędzią, który już wkrótce miał rozpoznać wniosek o zastosowanie aresztu. Przecież zupełnie normalną praktyką, że tuż przed posiedzeniem, na którym ma być rozpoznawany wniosek w głośnej sprawie, prokurator udaje się do sędziego referenta, aby podzielić się wrażeniami z ostatniej premiery kinowej czy też pokazać zdjęcia z urlopu. Oczywiście można w to wierzyć. Ale nie ma przymusu. W sprawie o zastosowanie aresztu (jak i w każdej innej) wszystko co miał do przedstawienia na poparcie swojego wniosku prokurator winien zawrzeć na piśmie i powtórzyć lub wzmocnić w ustnym wystąpieniu na posiedzeniu. Ot takie staroświeckie kanony.
I jeszcze jedna uwaga na kanwie tej sprawy. Nie sądzę już od dłuższego czasu wypadków drogowych, ale całkiem sporo takich spraw osądziłem kiedyś. Nigdy nie ustaliłem w żadnej sprawie przekroczenia dozwolonej prędkości przez kierującego samochodem na postawie subiektywnych wrażeń świadków. Tak po prostu nie da się tego zrobić. Ale jak widać i na to znajdzie się prokurator co to nawet czasoprzestrzeń będzie potrafił zagiąć.
Po krótkim zastanowieniu dochodzę do wniosku, że życzliwa wizyta prokuratora u sędziego tuż przed rozpoznaniem wniosku o zastosowanie aresztu może jedynie wzmocnić niezawisłość sędziego i utwierdzić w skądinąd słusznym przekonaniu, że sądy są niezależne.
Czas na puentę. Wizja niezależności sądów i niezawisłości sędziowskiej obecnego Prokuratora Generalnego i niektórych jego nadgorliwych podwładnych ma się tak do gwarantowanej przez Konstytucję RP niezależności Wymiaru Sprawiedliwości i niezawisłości sędziów jak jeszcze nie tak dawno miała się demokracja ludowa do tej zwykłej. Niby podobnie, a jednak bardzo różnie.