Dwaj bohaterowie naszych czasów. Tacy, co wiedzą kiedy i na kogo dobrze postawić, żeby kariera wystrzeliła w górę, nawet ponad własne predyspozycje i doświadczenie.
Sędziowie, którzy zrozumieli, że nastały nowe czasy. Czasy dla tych, co wiedzą, że trzeba postawić na bliskie kontakty z politykami, a nie żyć w jakiś oparach urojeń o niezależności sądów i nadrzędności Konstytucji.
Obaj sędziowie sądów rejonowych. Obaj nigdy nie orzekali w sądzie okręgowym w normalnym wymiarze. Jeden został wiceprezesem największego Sądu Okręgowego w Polsce, drugi prezesem Sądu Okręgowego na południu kraju. Obaj bardzo szybko uzyskali stałą delegację do orzekania w Sądzie Apelacyjnym. Przypadkowo zapewne podpisaną przez ich dobrego kolegę, podsekretarza Piebiaka, kiedyś sędziego. Orzekanie w najpoważniejszych sprawach karnych w II instancji bez praktyki w I instancji ? Cóż ambicja i właściwe poglądy w pełni kompensują deficyty doświadczenia i kompetencji.
Obaj wbrew opinii przygniatającej większości sędziów i prawników wykorzystali szansę jaką dało bezprawne wygaszenie kadencji legalnie wybranej Krajowej Rady Sądownictwa. Aktywnie działają w organie podającym się za KRS. Ani jeden ani drugi nigdy nie zabrali publicznie głosu w obliczu politycznego zamachu na Sąd Najwyższy i niezależność sądów powszechnych. Żaden nawet nie zająknął się, gdy kolejni niezależni sędziowie są szykanowani przez rzecznika dyscyplinarnego i jego zastępców. Milczą, choć postępowanie panów Schaba oraz Lasoty i Radzika dawno już przekroczyło granice kabaretu.
Ale jak można polemizować z samym sobą ? Jak można kontestować to w co się szczerze wierzy ? Ano nie można.
Dziś obaj kandydują do ciała zwanego izbą dyscyplinarną, którego członkowie uważają się za sędziów SN.
Czy ciało zwane krs, może ich nie wybrać ? Czy Pan Prezydent może powstrzymać się z nominacjami wobec bardzo poważnych wątpliwości co do statuus krs i izby dyscyplinarnej SN ? Retoryczne, niepotrzebne pytania.
Panom sędziom sądów rejonowych Dariuszowi Drajewiczowi z Warszawy i Rafałowi Puchalskiemu z Jarosławia dedykuję poniższy fragment ponadczasowego serialu. Z tą tylko uwagą, że choć prezes Kozioł został prezydentem, to oni sami wcale nie staną się sędziami SN, uczestnicząc w postępowaniu prowadzonym przez nielegalnie powołany organ i startując do gremium, które sądem nie jest.
Choć rozumiem, że w oczach własnych, zasługujecie nawet na coś więcej niż SN.
O
Czy ktos pomyślał o skutkach takiego skoku głowa wnieznane9
PolubieniePolubienie
No właśnie. Mnie osobiście mocno niepokoi, że ktoś sam nigdy nie orzekał w SO, będzie kontrolował prawidłowość wyroku w sprawie o zabójstwo
PolubieniePolubienie
Pan Sędzia powinien się cieszyć, że wyroki w tego typu sprawach kontrolują (wydają w sumie też) składy kolegialne. Przynajmniej jest szansa, że wygra rozsądek większości.
PolubieniePolubienie
To prawda.
PolubieniePolubienie