To co napiszę nie będzie, bo nie może, być ani dowcipne ani wesołe.
Dla polityków, którzy rządzą obecnie w naszym kraju, sędziowie stali się wrogiem publicznym nr 1. Sędziów się bezkarnie obraża, deprecjonuje ich pracę i dorobek, podważa autorytet i odmawia się dobrych intencji i chęci służenia Państwu i obywatelom.
Sędziów się zastrasza. Skoro prawie każde wystąpienie Pana Prezydenta (który właśnie rozpoczął swą kampanię wyborczą) musi zawierać połajanki pod adresem sędziów, to i inni mogą się wykazać.
Oto od niedawna na pierwszego prawnika kraju (o przepraszam, pierwszym jest pan minister Ziobro) wyrasta młody i pewny siebie sekretarz stanu. To polityczna, choć ściśle pomocnicza, funkcja powierzona Sebastianowi Kalecie przez premiera wywarła na tym młodym jeszcze człowieku wielkie wrażenie. No cóż nie każdy czuje się na siłach publicznie pouczać Sąd Najwyższy. Do tego potrzeba ściśle politycznego dorobku zawodowego i czegoś jeszcze. Jak by to delikatnie ująć ? Chyba braku właściwej orientacji co do własnej pozycji i znaczenia i co do tego, że w przeciwieństwie do pana Kalety rolą i powinnością sędziego nie jest wypełnianie politycznych dyspozycji ministra Ziobry. Ale co tam, może pan minister, to może i jego pomocnik. W zasadzie nie powinniśmy się dziwić. Nie od dziś wiadomo, że prawdziwej biegłości w stosowaniu prawa i w jego mądrej wykładni nabiera się nie przez lata pracy na sali rozpraw, lecz przez polityczną opiekę pana ministra. Powinniśmy uważnie wsłuchiwać się w słowa pana Kalety, bo na tym dziś polega prawdziwa niezależność sądów, że sędziowie są pouczani przez 30 – letniego sekretarza stanu.
Pan Prezydent z kolei podczas ostatniego spotkania z wyborcami w Nowym Mieście Lubawskim po raz kolejny pokazał sędziom, gdzie ich miejsce.
My naprawdę nie mieliśmy pojęcia, że służymy naszemu Państwu. Tkwiliśmy w błędnym przekonaniu, że wystarczy słuchać co mówi i myśli pan minister sprawiedliwości i jego pomocnicy. A tu okazuje się, że to nie tak. Jak żyć Panie Prezydencie ? Jak sprawić, żeby Pana wyborcy byli zawsze zadowoleni z sądów, skoro w sprawach cywilnych z dwóch stron, na ogół jedna przegra. Z kolei w sprawach karnych, o zgrozo może się zdarzyć, że oprócz sprawców apolitycznych (których jak sądzę jest większość) i zwolenników opozycji trafić się przecież może także zdeklarowany zwolennik tych co teraz rządzą. Może ustalać wcześniej kto na Pana głosował i będzie wiadomo kto ma rację ? Gorzej z oskarżonymi, ich jakoś tak niezręcznie pytać o poglądy polityczne. Ale jak trzeba, to trzeba.
Jak by to zakończyć ?
Polska Kronika Filmowa z roku 1951. (od 1.18)
„Podczas spotkań z politykami gromady wyborców nauczyły się demaskować i unieszkodliwiać wroga. Sędzia nie ukrywał przywiązania do Konstytucji i próbował bronić niezależności sądów. Nieraz wolał wydać wyrok niezgodny z oczekiwaniami społeczeństwa, niż poddać się woli mas wyborczych, ale został napiętnowany, ośmieszony i zmuszony przez wyborców do wykonania planu: wydania wyroków takich jakich ludzie oczekują.”
A przepraszam, to nie o sędziów chodziło, tylko o kułaków. W sumie niewielka różnica.
Panie Sędzio,
Problem jest w tym, że w sprawie cywilnej może być niezadowoloną strona, która miała rację i miała wygrać. Jeżeli w kodeksie są artykuły o stronniczości sędziów, to znaczy, że nie jest to tylko teoria, prawda? Jestem na bieżąco w temacie, i wiem, jak przegrywa ten, co ma rację, a sąd odwoławczy to przyklepuje. W sprawie pracowniczej, w sprawie wykroczeniowej.. i nie tylko, a sytuację pogarsza fakt, że jestem cudzoziemką. I naprawdę zaczynam już wierzyć,że sędziowie w Polsce są tacy sami, jak na Wschodzie (i to nawet na bardzo Dalekim Wschodzie), albo co gorzej, jak w III Rzeszy w stosunku do Żydów. Na pewno nie wszyscy, ale ja spotkałam właśnie takich.
I teraz tak, nie popierając pomysłów PIS-u i absolutnie nie zgadzają się z tym, co robią, podtrzymuję opinię tych, co mówią, że (czy jak to lubicie, „iż”) sędziowie są do niczego, kasta, itd. itp, i mają bardzo negatywny stosunek do sędziów i sądów w Polsce. I nie tylko ja, ale też ci wszyscy, którzy widzą moją bezskuteczną walkę.
I teraz już myślę, że większość tych, co stoją ze świecami, nie miała bezpośredniego doświadczenia z sądami. Dlatego stoją. Jak to się zaczynało, to popierałam, a teraz mam to gdzieś. Ale co znaczy głos jakiejś tam cudzoziemki? „Nie podoba się, to wynocha” – prawda?
PolubieniePolubienie
Na wstępie zaznaczę, że nigdy nie orzekałem w sprawach innych niż karne. Na całym świecie chyba jest tak, że jak strona nie udowodni swoich racji w sprawie cywilnej, (a w takiej Ameryce jak nie ma pieniędzy na dobrego i drogiego prawnika), to przegra. Taka jest logika procesu cywilnego. Mnie się ta logika nie podoba, dlatego orzekam w sprawach karnych, gdzie ustalamy prawdę materialną i mogę i muszę działać również z urzędu. Pisze Pani bardzo ogólnie o zarzutach do sędziów, zwłaszcza tych z II instancji, trudno się do nich odnieść. Osobiście jestem zdania, że tam gdzie źle się dzieje w sądach, to jest to efekt zwykłych negatywnych cech (nie usprawiedliwiam) ludzkich: lenistwa, bałaganu, chodzenia na skróty niż spisku, itp.
To jak zrobić, by złych orzeczeń było jak najmniej i jak wyeliminować z zawodu tych którzy się do tego absolutnie nie nadają, to temat na poważną debatę. Na pewno kluczem nie powinny być kwestie poglądów sędziego, czy popiera władzę.
Pisze Pani o negatywnych doświadczeniach własnych jako cudzoziemki. Takie nierówne czy niesprawiedliwie traktowanie kogoś z uwagi na jego pochodzenie czy obywatelstwo nie powinno mieć nigdy miejsca i nie ma dla tego usprawiedliwienia
PolubieniePolubienie