Jak mawia klasyk rzetelnego dziennikarstwa: „warto rozmawiać”. Ja dodam od siebie, że warto także czytać, zwłaszcza ze zrozumieniem, Nawet jak jest to kolejny zagraniczny wywiad pana premiera, w którym daje upust swoim, może nie tyle ciepłym, co iście gorącym uczuciom wobec sędziów.
A więc skoro sędziów mających po 40 kilka lat nie da się nazwać komunistami, to przynajmniej dzięki panu premierowi wiemy, że byliśmy szkoleni przez komunistów. W czym ? Myślę, że w łamaniu prawa, korupcji i krzywdzeniu ludzi.
Mam jednak pewien problem ze słowami pana premiera, które staram się traktować z należytą powagą. Przeżywam swoisty dysonans poznawczy. Gdy ponad 20 lat temu zaczynałem aplikację sądową, moimi patronami w wydziałach karnym i cywilnym, w których spędziłem po kilka miesięcy byli nawet nie sędziowie, a asesorzy, starsi ode mnie gdzieś z 3 lata. Na moje oko nie byli w stanie skończyć studiów w PRL, co więcej najprawdopodobniej maturę zdawali już w wolnej Polsce. Trudno było ich uznać za komunistów, nawet tych początkujących.
Ale idąc tropem śmiałych myśli pana premiera odkryłem mroczne sekrety z życiorysu frontmena ministerstwa pana Zbigniewa, Sebastiana Kalety. Oto bowiem ten młody jeszcze człowiek, tak pewny siebie i swoich jedynie słusznych poglądów, okazał się skażony grzechem komunizmu.
Jak bowiem można wyczytać w życiorysie podsekretarza stanu, urodził się on 29 lipca 1989 roku. Premierem był wówczas, członek Biura Politycznego PZPR Mieczysław Rakowski, prezydentem Wojciech Jaruzelski. W Konstytucji PRL nadal można było przeczytać o budowie socjalizmu i przewodniej roli partii. Układ Warszawski miał się jeszcze całkiem krzepko. A teraz zastanówmy się, czy lekarz, pielęgniarka czy też położna, którzy mieli zapewne kontakt z młodym Sebastianem, na pewno aby mieli antykomunistyczne poglądy ? A czy mały Sebastian nie słuchał, choćby mimowolnie, telewizji (a przecież prezesem Radiokomitetu był wówczas nadal Jerzy Urban) w domu rodzinnym ? I wreszcie czy aby na pewno w piaskownicy bawił się tylko z dziećmi rodziców bezpartyjnych ? Nie wiemy tego, ale to są poważne pytania. Bo przecież jak powiadają: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”.
P.S. Jeden z sędziów warszawskich, który na pewno był członkiem partii – nieboszczki, za swe zasługi (także jak sądzę w szkoleniu aplikantów) został nawet wiceministrem. I to nie u postkomunisty Jerzego Jaskierni, lecz u samego Zbigniewa Ziobry.
Czekamy niecierpliwie na kolejne ważne słowa pana premiera.