Małgorzata granic nie zna

https://oko.press/dzialania-pozorowane-i-chaos-w-sn-sedziowie-izby-karnej-przejma-czesc-spraw-izby-dyscyplinarnej/

Nie doceniłem pani doktor Małgorzaty. Jeśli są jakieś granice niekompetencji, a także braku zrozumienia niezależności sądów i konstytucyjnej pozycji Wymiaru Sprawiedliwości, to pani Manowska właśnie je przekroczyła. A raczej upadła na dno i zapukała do nas z drugiej strony.

Małgorzata Manowska bardzo się stara. Robi co może. Co prawda nie bardzo wie co powinna zrobić, ale jedna myśl jej z pewnością przyświeca: jak nie podpaść politykom, jak nie narazić się dobrodziejom dzięki którym może podawać się za sędziego Sądu Najwyższego, a nawet wygodnie zasiadać w gabinecie Pierwszego Prezesa tego najważniejszego sądu.

Pani dr.hab. Manowska:

  • odmraża izbę dyscyplinarną
  • zamraża izbę dyscyplinarną
  • trochę znów odmraża

Jedno wiem, to z pewnością nie jest jeszcze ostatnie słowo byłej sędzi Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Zachowanie i postawa pani Manowskiej od dnia wydania wyroku przez TSUE (15.07.2021), niezależnie od oczywistej wadliwości jej powołania tak na urząd sędziego SN jak i na stanowisko Pierwszego Prezesa SN, wskazuje ponad wszelką wątpliwość, że ta osoba nie ma kwalifikacji do bycia sędzią. Jakimkolwiek sędzią. Bo jak się jest sędzią, to się rozumie co to jest niezależność i odrębność sądów od innych władz i na czym polega związanie naszego Państwa orzeczeniami Trybunału Sprawiedliwości UE. Żaden sędzia nie powinien nigdy pytać żadnego premiera jak ma się zachować wobec wiążącego nasze Państwo wyroku.

Nie wiem czy uparta i konsekwentna obojętność doktor Manowskiej wobec niszczenia niezależności sądów, wobec ataków na sędziów ze strony Zbigniewa Ziobry i jego pozbawionych zahamowań pomocników, wobec represji w stosunku do niezawisłych, odważnych sędziów jest wynikiem jej głębokiego przeświadczenia, że zachowuje się jak należy czy też efektem zwykłego strachu przed utratą własnej pozycji. W zasadzie odpowiedź na tak postawione pytanie jest obojętna dla oceny postawy pani Małgorzaty. Może w grę wchodzi także poczucie wdzięczności wobec Zbigniewa Ziobry i w ogóle wobec obecnie rządzącego obozu politycznego? Jakakolwiek byłaby odpowiedź jest ona kompromitująca dla kogoś kto zajął nienależne mu miejsce i miota się jak zwierz w klatce. Z jedną różnicą. Zwierzęta w klatkach są umieszczane na ogół wbrew swej woli. Małgorzata Manowska spętana jest zaś więzami politycznej lojalności, więzami które sama sobie pozwoliła nałożyć.

Może powinna skupić się Pani na pracy naukowej i dydaktycznej? Procedurę cywilną i jej różne niuanse zapewne zna Pani świetnie. Będzie miała Pani z czego żyć. Tylko proszę nie rozmawiać ze studentami o niezależności sądów i niezawisłości sędziów, bo się Pani zwyczajnie na tym nie zna.

Nie jestem jakimś szczególnym znawcą i koneserem muzyki, ale pewne pojęcie mam. I tak mi się jakoś wydaje, że nie wystarczy jakoś tam znać się na muzyce popularnej żeby zostać dyrektorem Filharmonii Narodowej. Podobnie jak nie wystarczy znać przepisy Kodeksu postępowania cywilnego żeby być sędzią, a już zwłaszcza sędzią SN w trudnych czasach.

W grubo ciosanej parodii prostej muzyki opartej o powtarzalne do bólu brzmienia syntezatora jest więcej uczciwości niż w parodii Wymiaru Sprawiedliwości jaka dziś się rozgrywa z Pani udziałem w gmachu na Placu Krasińskich w Warszawie. Kto chce słucha czego chce. Z sądami bywa gorzej. Strony nie mają najczęściej wyboru.

44 myśli na temat “Małgorzata granic nie zna

  1. W kraju, w którym masowo promuje się „niezależność” typu „ugryź rękę, która cię karmi”, pojęcie niezależności może chwilami wydawać się płynne. To samo dotyczy „niezależności” przeróżnych włazi… prasowych, którzy mają być „niezależni”, bo piszą w sposób oczywiście stronniczy, usilnie występując przeciwko normalności i chrześcijaństwu, a popierając – z krzykliwą determinacją – różnorodnych pożytecznych idiotów Szatana.

    Polubienie

    1. Istotnie, ciśnie się na usta pewna paralela. Otóż określanie różnych prorządowych mediów, na czele z tzw. publiczną telewizją, mianem niezależnego dziennikarstwa, jest równie adekwatne, co nazywanie tzw. Izby Dyscyplinarnej SN niezależnym sądownictwem.

      Polubienie

    2. Co do pierwszej postaci pojmowania „niezależności”, warto wspomnieć słowa z 5.5.1939 „My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest honor”

      Wypowiedź ta, w zd. 1, byłaby złowieszczym, przerażającym kretynizmem, gdyby nie oczywistość tego – wg stanu na 5.5.1939 – że wojna będzie (wystarczy poczytać wspomnienia, np. Z.K. Nowakowskiego [niesamowite – na allegro za 8,60 zł – drogo, jak na te czasy https://allegro.pl/oferta/wspomnienia-wojenne-z-trzech-kontynentow-nowakowsk-10188975653%5D „przywracania godności Polakom”). Niezależnie od informacji o trybie życia Becka nie sposób twierdzić, że był kretynem. Nie zmienia to faktu, że honor (honor? godność w wymiarze wykraczającym poza wartość samego w sobie człowieczeństwa? godność w działaniu?) ma zasadnicze znaczenie (czy jest bezcenny? w stanie śpiączki i ratowania życia nieprzytomnego?), a „gryźć rękę, która cię karmi” nie ma nic wspólnego z honorem (tym bardziej „przywracaniem Polakom godności”).

      Polubienie

      1. O ile z pokojem nie da się utożsamić stanu wojny domowej czy permanentnych przygotowań do kolejnych powstań przeciwko zaborcom (okupantom).

        Polubienie

      2. To ostatnie rodzi zarazem bardzo NIEPOPRAWNY POLITYCZNIE (co na to NIEZALEŻNA Gazeta Polska?) temat braku poparcia ogółu społeczeństwa dla powstań w 19 w. i ich znaczenia – w tym zawiązywanych rządów – dla trwania polskości (może nawet quasi-państwowości Polski w tym okresie) oraz przeróżnych mitów – żywych do dzisiaj (pomimo nawet dostępu do internetu i różnorakich materiałów historycznych, w tym IPN), których bolesnym zwieńczeniem jest uznanie za czołowego ideologa CzK (WCzK) i NKWD Leona Duguita.

        Polubienie

      3. Przepraszam, zwieńczeniem – czubkiem czubka – jest Waszczykowski określający w mediach innych ludzi słowem „oszołom”. To, że Macierewicz, Kononowicz i mieszkańcy Osady (w reżyserii M. Night Shyamalana) mogliby go w tym wymachiwaniu „oszołamami” nieznacznie przebić nic nie zmienia.

        Polubienie

      4. Dlaczego? Bo taka była jest i będzie istota każdej rewolucji (reformy) pisowskiej. Doprowadzić do tego, aby oszołomy, dzięki populizmowi, w tym deptaniu wszelkich autorytetów, nie były już nazywane oszołomami i w końcu (w końcu!!!) zostały dopuszczone „do koryta” (a dlaczego tylko „do koryta”, a nie na znaczki pocztowe??!! Dobrze, na znaczki pocztowe też). Oczywista oczywistość nie oznacza to, że każdy pisowiec to oszołom (taka jest natura skutecznego dorywania się „do koryta”).

        Polubienie

      5. Tyle że ministrem się bywa, a oszołomem się jest (bo to m.in. kwestia nieleczonych lęków i podniet, w tym mani swojej wielkości i wynikającej stąd nieodporności na krytykę), więc skutki są jakie są: „nie znamy pokoju za wszelką cenę” staje się mottem dnia codziennego, „solidaryzm społeczny” = Zbrodnia Katyńska, „Bóg, honor, ojczyzna” w paszportach (co oczywista na złość Francuzom i całej UE – a MSW „ale o co, chodzi, w czym problem – były konsultacje – i wszyscy byli zadowoleni” – takie są wasze [typowe] głupkowato-kołtuńskie fakty, moi drodzy), Martyniuk staje się wzorcowym Polakiem w każdej placówce Poczty Polskiej i w TVP, „polskie obozy zagłady” są be, ale „kasty” nad Wisłą już nie, mamy „najwyższe standardy” i – najwyraźniej w świetle tych słów – zgniłą do szpiku kości prokuraturę, w tym Krajową, w zasadzie, to te dopłaty i inne finansowania z UE to tylko zadośćuczynienia za zdradę w 1939 (po Breksicie również?), wszystko jest krajowe, Duża ustawa reprywatyzacyjna ma być duża pomimo tego, że zgodnie z jej treścią ma nie obejmować z 80-90% problemu, a Wyklęci walczyli o przydrożne kapliczki (bo Duguita wkurzała dziesięcina i odpusty? Chyba zwyciężyli, skoro np. „człowiek został papieżem”), itd. itp. Paranoja i Socjalizm (jak to powszechnie mawiano przed 2007). Oszołomstwo.

        Polubienie

      6. Czemu nie Peja? Intelektualnie przewyższa ich obu, a wulgaryzmy w jego tekstach nie są bardziej wulgarne niż estetyka Martyniuka i Sławomira. Znowu niepoprawnie politycznie. Tyle roboty mają ci niezależni dziennikarze… Biedaki. Order im dać (albo „na znaczki”).

        Polubienie

      7. J. Pospieszalski w biało-czerwonych barwach, a w otoku „Bóg, Honor, Ojczyzna i Łobijabi”

        Polubienie

      1. Niestety, żeby znaleźć się w ramówce TVP, trzeba być dużo bardziej niezależnym niż wszelakie niezależne Gazety Polskie

        Polubienie

      2. Pytanie. Panie Sędzio, czy gdyby jakiś francuski urzędnik (może i nadgorliwy) stwierdził, że nie uznaje takiego paszportu albo podniósł jakiś protest przeciwko jego treści Zbigniew Ziobro i reszta („ta reforma to taka ciężka praca, że tak żem się narobił, boże mój, w życiu tyle nie harowałem, normlanie siadam na nogach”) mieliby znowu pełne ręce roboty. Ja nie mówię, że robić w rozrywce to lekki kawałek chleba, ale… Od rozrywki miał być Martyniuk.

        Polubienie

      3. Nie pojawiłoby się „UE nastaje na nasz polski, krajowy, narodowy, solidarny chrześcijański korzeń EUropy…!!!!!!!!!!! (11?) Duguit miał rację!!!”? Oczywiście, że na niezindywidualizowanych dolarach (nie związanych z konkretną – „tak mi dopomóż Bóg” – osobą) mamy (mają? – globalizacja) „in god we trust”, ale czy jest pewność, że oszołom Waszczykowski łączy fakty? W końcu jest oczołomem, może liczył wyłącznie na kolejny kryzys na linii UE-oszołomy, a o bodnarowskich problemach wewnętrznych nawet nie pomyślał…
        Z drugiej strony – Bodnar już pewnie został w co niektórych kazaniach narodowo-krajowo-niedzielnych napiętnowany, jako ten, któremu Bóg przeszkadza…
        „Ale o co chodzi? Wszyscy są zadowoleni”

        Polubienie

      4. Dla mnie Waszczykowski zawsze był symbolem chciwego oszołomstwa (nad-kołtuna). Jakoś ta mam – ilekroć myślę PiS, wizualizuje mi się Waszczykowski (co mogłoby go cieszyć, w końcu „byle z nazwiskiem” – i do tego „widzita?, jezdem symbolem!!”

        Polubienie

      5. Kasta mówi, mówi wciąż, kasta mówi, mówi, mówi, mówi wciąż (bo nie ma skorumpowanych sędziów bez skorumpowanych adwokatów, radców, notariuszy i komorników)

        Polubienie

      6. I prokuratorów również (a referendarz – orzecznik w bardzo doniosłych sprawach – to też sędzia)

        Polubienie

      7. Gdy nawet paszport staje się kołtuńskim złotym cielcem…

        Bo czym jest chrześcijaństwo bez wolnej woli?

        Niewiernym Tomaszem?

        A czym jest chrześcijaństwo jako prowokacja dla wymachiwania „nihilistycznym szaleństwem” jednej i i żoliborskim nagankiem z Bazaru Różyckiego w drugiej? Pogaństwo. Na Westerplatte.

        A Bóg stworzył człowieka z wolną wolą, ale się tego nie szanuje – ponoć w imię Boga. Obrzydlistwo

        Polubienie

      8. Bo jak już wepchnął (oszołom) „intelektualnie”, „badawczo”, „epistemologiczno-empirycznie” swojego wstrętnego palucha w tę ranę (jakby nie mógł tylko w czyjąś bieliźniarkę), to trudno tu było już mówić o wolnej woli.

        Polubienie

      9. Chcieliście sami wiedzieć, co jest dobre, a co jest złe – to w zasadzie, po co wam Bóg. Chcieliście być samodzielni, wolni… Nieustanna empirycznie dostrzegalna obecność Boga kłóciłaby się ze „stworzeniem na podobieństwa”… Chcesz, to masz: „jak zobaczę, to uwierzę”. I bardzo dobrze. Proszę bardzo – w końcu Bóg tak ciebie kocha, że nawet na to się zgodził. Tyle, że – odrobinę konsekwencji – mierzalne/namacalne sąsiedztwa Boga w Edenie staje się w tym momencie całkowicie bez sensu. Chcesz, to sobie radź – w realiach, w których ta obecność nie jest dostrzegalna przez zamglony okular Waszczykowskiego (PRowcy kazali mu soczewki cześciej nosić, by nie straszył aż tak bardzo aparycją talibanu – oszołom [patrzcie jak rozkwitł, gdy w końcu może – w ciszy – nazywać innych „oszołomami”. Podobno Ilona Staller nazywa wszystkich aktorów „porno-gwiazdami” – z drugiej strony może to tylko plotka, trudno być aż tak nierozsądnym – i głodnym)

        Polubienie

      10. Chyba, że chrześcijaństwo to coś ponadindywidualnego, jak własność wg NKWD itp. „Westerplatte”… I kryptomatołki.

        Czemu jesteście tacy trudni, tacy upierdliwi, czy nie możecie nie wkurzać innych ludzi. Macie swoje fetysze, ulubione pozycje i hasełka – nie pchajcie się z tym do mediów. Bo wyjeżdża z tego każdorazowo walec – i urawniłowka („anty-komuniści” i jak mniemam hipisi zarazem, eksperymentujacy z LSD, bezpośrednio po roratach, na imieninach u cioci Stefy). Żałosne towarzystwo

        Polubienie

      11. Faryzeizm bez rzymskiej okupacji. Chociaż nazwać was faryzeuszami, to… Faryzeusze niekształceni. Anarchia i profanacja.
        Taki nie przyjmie nie wiadomości, że Bóg nie kocha go bardziej niż Stalina, a jeżeli go wybrał, to tylko po to, że wybiera to co głupie. Taki ma swoją wersję – i to 2.0 (wypisaną w sms-ie od opłacanych publiczną kasą PRowców – bo on też jest „fajny” i mu się należy, tylko złośliwcy [urastający w odczuciu takiego do poziomu zdrajców] to stale negują)

        Polubienie

      12. Robią z siebie styropianową opozycję, nieustannie walcząc o polskość – teraz i zawsze – przesiadując w cieniu drzewa, które ktoś inny zasadził, obwieszając je biało-czerwonymi szarfami (bo niby „walczą”, są aktywni i wszystko w ich rękach – paranoja) i ryjąc w jego pniu „Żeby Polska była Polską”, lub „Jarosław Polskezbaw”. Pojęcia nie macie co to chrześcijaństwo, co to Polska (w rzeczywistości nie akceptujecie jednego i drugiego), tylko wasze brzuchy się dla was liczą i pozory. Ale w tym ostatnim zakresie, to nawet pasibrzuchom z żoliborza i sąsiedniej prowincji nawet wysilić się nie chce, by to jako tako wyglądało. Tandeta, pic na wodę i chamówa/agresja dla krytycznnie nastawionych. Bydło (agresywne oszołomstwo) – co tu dużo mówić – i rzesza praktycznych-samoprzylepnych

        Polubienie

      13. Czekoladkowa opozycja z metanolem zamiast rumu. Waszczykowski… Kim jest Waszczykowski. Co dla Polski zrobił Waszczykowski? Ile z tego pozostało? Komisję Rywina czy szarfę na antenie swojego złotego poloneza („Dlaczego ona woli złote BMW i Levisy zamiast Szarików… To oszołomka… I zdrajczyni. Zgolić jej łeb i znak narysować. Swastykę. Albo jeszcze krzyż – dokładnie, bo my jesteśmy porządni – chrześcijaństwo).

        Chrześcijaństwo to nie alibi, Waszczykowski. Poczytaj sobie Miltona Friedmana, albo o przestępstwach motywowanych kulturowo. Nie wywiniesz się bratku. Udawaczu

        Polubienie

    1. Jeżeli jednak nie chce się wyłącznie z „z szabelką na czołgi” należałoby wiedzieć/rozumieć z czym ma się do czynienia?

      I pan to mi niby wytłumaczy – z czym mamy do czynienia?

      Taka jest rola komentarza – próbować. Dajmy na to takie Westerplatte i mjr Sucharski, który z honorami oddaje je w ręce wroga. Z jednej strony honor, przywiązanie do zasad, standardów, z drugiej strony „militarna otoczka” praktyki dra Mengele, okultystów z pruskich lasów i piratów von Karraiben z piszczelami na czapkach (zupełnie jak Lemmy Kilmister)… Skutek? To trochę (bardzo, bardzo trochę) jak ja i Pan na tym blodziu. Tyle, że ja staram się szanować to co najważniejsze.

      Polubienie

    1. Najwidoczniej niektórzy raczą nie dostrzegać różnicy pomiędzy skomentowaniem wpisu na blogu, a szerzeniem własnych poglądów. O ile Konstytucja gwarantuje każdemu swobodę wypowiedzi, o tyle rubryka „skomentuj” pozwala na realizację tej wolności w pewnym ograniczonym zakresie. Jeśli ktoś ma ambicję szerokiego rozpowszechniania własnych tez i poglądów, nic nie stoi na przeszkodzie, by założył własny blog, natomiast rubryka komentarzowa na blogu cudzym zdecydowanie nie jest ku temu odpowiednim miejscem.

      Polubienie

      1. Racja. Mam jakieś opory przed blokowaniem (jeśli nie ma hejtu) ale muszę być bardziej asertywny

        Polubienie

      2. Doceniam tę propozycję szczegółowych regulacji prywatnej netykiety ustalonej przez Pana Sędziego – zwłaszcza, że jam to – nie chwaląc się – uczynił, że na tutejszym blodziu zagościła idea ogólnej i abstrakcyjnej regulacji uczestnictwa – w miejsce regulacyjnej improwizacji (tzn. rozstrzygania przypadków indywidualno-konkretnych ad hoc). Z perspektywy historii prawa pojawienie się tej idei jest niewątpliwie przejawem postępu, zmierzającego w stronę demokratyzacji (a może nawet wywłaszczenia).

        Polubienie

      3. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że swoją postawą – jak to się mówi – „proszę się” o to, aby Pan Sędzia zachował się wobec mnie w sposób przykry. I nie będę miał mu tego za złe, zwłaszcza, jeśli „coup de grace” będzie precyzyjny i zdecydowany (tj. humanitarny). Nie po to regularnie wytykam różnym ludziom ich infantylne/chore/zidiociałe zaślepienie, przybierające postać przeświadczenia o tym, że nic złego nie robią i o jakiejkolwiek odpowiedzialności czy konsekwencjach po ich stronie nawet mowy być nie może (Mengele w swoim czasie miał podobnie – inaczej on i jego jego kumple nie robiliby „na chłodno” tego, co robili, to samo dotyczy ciemnych rozkapryszonych bachorów – we mgle, które „proszą się”, by im „przemówić do rozsądku” i uświadomić „na jakim świecie żyją”), bym nie miał świadomości istnienia w nas – ludziach – takich skłonności i przypadłości i pozwalał sobie na podobne aberracje. Dlaczego zatem robię, to co robię? Bo tak mi łatwiej/bo czasem trudno mi się oprzeć? (zob. hasło „netoholizm” oraz akcję Miasta Stołecznego Warszawy „odłóż smartfon i żyj”). Czerpię zatem z tego szeroko rozumianą satysfakcję, a ta ma bardzo często skutki dotkliwe uboczne (czego świadomość tysiące lat temu skłoniła hedonistów do „wysubtelnienia” ich „filozofii obtarć” i stąd – jeśli się nie mylę – wziął się epikureizm).

        Polubienie

      4. Najchętniej skończył bym z tym – przyznaję. Obawiam się jednak, że w każdej chwili ponownie padnę ofiarą tej czy innej osoby, która musiała zostać sędzią czy prokuratorem (nie mówiąc już o oczywiście cwaniaczkowatej [gdzie masz chłopie swoją torebkę nerkę?? co, pchlą giełdę zamknęli, że na ministerstwo musiałeś się rzucić?] ucieczce przed szarością dnia w politykę i na stanowiska rządowe), aby jawnie sprzeniewierzać swoje obowiązki. Należałoby powiedzieć „bezczelnie sprzeniewierzać…”. Z pragmatycznego punktu widzenia jest to jednak utrudnione, bo owej obiektywnej „bezczelności” towarzyszy psychotyczna (zbrodnicza) atomsfera przyzwolenia pt. „inaczej się nie da” (bo my już są amerykany i a nie żadne wsiuny i dzikusy na wycieczce do Londynu czy gdziekolwiek, a że po swoich pieskach sprzątamy – to oczywista oczywistość [tylko dlaczego np. na zachodzie codzienność nie jest przesiąknięta RODO? bo tam łatwiej dorabiać się poważną pracą? poważnymi szkoleniami? bo tam szanuje się prywatność i nie uzależnia dysponowania nią od podpisania takiego czy innego oświadczenia? bo tam nie było Sowietów i tam się szanuje człowieka i tam aż tak bardzo ludziom nie zależy by się nachapać, a przynajmniej porządzić sobie innymi? „domagam się odszkodowania za przetwarzanie moich danych bez wcześniejszego nieograniczenia mnie w dysponowaniu moją prywatnością, bo ja mam prawo bycia debilem, ale zarazem wszystko mi się należy i nic złego nie robię i nie życzę sobie żadnej krytyki?] to tylko przykład świadomości tego „na jakim świecie się żyje” będąc homosiem [sovieticusem – dzikuesem]).
        Niekomfortowy paradoks polega na tym, że po latach nie chcąc już zamęczać dziesiątek znajomych – bo w takim „towarzystwie” j.w. człowiek chwilami musi krzyczeć, wołać, wyć – wspierających mniej jak mogą (sami żyjąc pośród takiego „towarzystwa homosi”) jestem uciążliwy dla innych.
        Bo taki los mi ludzie zgotowali. Ludzie, którzy sami siebie nie szanują (potrafią być tylko roszczeniowi i głupi [to ostatnie to ich podstawowe roszczenie – bycie głupim – nie musieć nic rozumieć i nie musieć być zdolnym do czegokolwiek).
        To jest …e. Bo choćbym chciał nie mam na to lepszego pomysłu – nikt mnie nie uprzedza kiedy to mnie spotka, kiedy coś do mnie w ten czy inny sposób dotrze. W przeciwnym razie w odpowiedniej chwili czekałbym pod kościołem i momentalnie „wskakiwał” do wnętrza, by się modlić o spokój.
        Ale to mnie nie tłumaczy – taki oto „porządek”, który „musi być” pośród „porządnych ludzi”.

        Polubienie

      5. W każdym razie z tym RODO, to obok oczywiście zasadnych/koniecznych działań właściwych podmiotów, wypoczwarzyła się w Polsce – co tu dużo mówić – zwykła mafia, sprowadzająca temat do poziomu groteski, w imię swoich korzyści. A wszedłem tu dzisiaj, bo chociaż nie chce i staram się tego unikać jak mogę, to czasem coś mi wpada w oczy. Coś co rodzi moją wściekłość i rozpacz, bo wpisuje się w moje osobiste doświadczenia (harmonizuje z nimi). O ile mam – pośród PORZĄDNYCH LUDZI – cokolwiek osobistego (prywatnego), wszakże jeszcze 2017, 2018, 2019, a nawet 2020 regularnie ktoś mówił mi wprost lub dawał mi wyraźnie do zrozumienia, że życie mojej rodziny to nie moja sprawa. Barbarzyńca, zboczeniec, zwyrodnialec (bo co z biblijnymi „dziećmi nierządu”, a co z opieką nad sierotami w średniowiecznych polskich miastach – i obowiązkami prawnych opiekunów (por. przepisy Henryka Strobanda dla Torunia) – ani w starożytności, ani w średniowieczu nikt rozsądny nie miał CIENIA WĄTPLIWOŚCI o ścisłym związku danej osoby z sytuacją jego krewnych – NIESTETY W XXI w. W POLSCE WŚRÓD PRAWNIKÓW MNOŻY SIĘ CIEMNOTA – na miarę czasów wczesno pierwotnych (chyba).
        W każdym razie tym czymś co mnie dzisiaj oburzyło jest reakcja niejakiego Czarnka na wpis na Twitterze jakiegoś nauczyciela? o Kukizie – to jego sprzedawczykowskie oburzenie i związane z tym roszczenia. Zupełnie inne niż w przypadku nazwania UJ (więc i tamtejszego wydziału prawa) agencją towarzyską. Dlaczego z tym przyszedłem tutaj? Bo to jest kolejny wymowny przejaw jakości, poziomu owego Westerplatte – tej całej szumowiny, z którą Polacy i polscy sędziowie muszą się borykać. I z którym to obrazem muszą się pogodzić i odnaleźć w sobie siłę, aby właśnie z takim sprzedajnym, żarłocznym zagrożeniem – poniżej wszelkiego poziomu – walczyć. Co na to oszołom Waszczykowski, upojony omamem, że „rozdawanie oszołomów” to tylko kwestia zajmowania określonej pozycji, bo wszystko (nihilistyczny szaleniec/oszołom Waszczykowski?) jest względne.

        Polubienie

      6. Śmiem twierdzić, że moją sprawą jest nawet to, co ta hołota pisowska wygaduje o polskich uczelniach, o Westerplatte, o polskiej historii, a tym bardziej o polskich sędziach

        Polubienie

      7. Dlaczego „hołota pisowska”? Bo jak się człowiek zapisuje do partii albo ją popiera, to popiera określoną politykę. A jaka jest ta polityka? Od samego początku niezmienna. „Hołota” to „ludzie zachowujący się niekulturalnie, ordynarnie”. A ja jest kultura pisowskiej polityki? Żadna. „Być niekulturalnym”. „Ordynarny” to „taki, który narusza zasady dobrego wychowania, budzi zgorszenie; wulgarny, trywialny, prostacki, grubiański”. „Kali Czarnek” swoją „uczciwością” w kategorycznym żądaniu przeprosin, nie budzi zgorszenia? W języku pisowskiej polityki – nie. Ale tylko w tym języku. „Zgorszenie” to „demoralizacja, zepsucie”. Gdzie tu moralność? Tam gdzie ziobrowskie „najwyższe standardy”, o których to indywiduum ma czelność wielokrotnie zapewniać miliony. Bo wstydu nie ma. Bo moralności nie ma. Bo sieje zgorszenie. Bo jest ordynarny. Bo wpisuje się w politykę pisowskiej hołoty.

        Polubienie

      8. Więc, czy w takich warunkach nie jest uzasadnioną obawa, że przyjąć od takich Czarnków, Ziobrów, czy Waszczykowskich jakiekolwiek zadośćuczynienie, to narazić się na obelgę „czy można zgwałcić prostytutkę?”.
        Tym bardziej należy się szacunek – za męstwo – dla pani Morawiec. Bo procesowanie się z taką menażerią wymaga męstwa.

        Polubienie

      9. Przy takiej „moralności” (czyt. zepsuciu i oszołomstwie) można „oszczać sędziów”, ale tolerować bezdenne pokłady korupcji i nepotyzmu na swoim podwórku, np. „otwierać dostęp do zawodów”, ale nie „otwierać dostępu do usług/zleceń” z administracji publicznej, w tym instytucji, którymi się samemu kieruje. Dewiacja. Bo wszystko pod permanentną werbarlną masturbacją i molestowaniem psychicznym, odwołującymi się do wartości chrześcijańskich, płynąc de facto z pogańskich ust

        Polubienie

      10. miało być „oczyszczać”… Pośpiech czasem upadla, ale czasem oddaje prawdę

        Polubienie

    1. Szanowny Panie Sędzio,
      nic nie mogę obiecać, ale jakieś mgliste pojęcie o komputerach mam. Jak znajdę jakieś rozwiązanie w Internecie to prześlę linka w komentarzu.

      Polubienie

Dodaj komentarz