Sędzia Mazur i Kali

Podejrzewam, że stający na czele organu podającego się za KRS, sędzia Leszek Mazur z racji wieku musiał czytać w szkole słynną powieść polskiego noblisty. Jak powszechnie zaś wiadomo, gdy Kalemu ktoś zabrać krowy to był to zły uczynek, zaś gdy sam Kali zabrać komuś krowy, to był to dobry uczynek. Okazuje się, że choć powieściowy Kali urodził się w południowym Sudanie, zaś sędzia Mazur w Zawierciu mają oni wiele wspólnego.

Polityczna selekcja

Pisałem niedawno o słowach polskiego premiera, który uważa większość sędziów kraju w którym rządzi, za skorumpowanych zaś swoją misję wobec tychże sędziów porównuje do tego co władze francuskie zrobiły z sędziami z niechlubną służbą w państwie Vichy. Są to słowa wstrząsające i pokazujące jak wielką niechęć szef rządu żywi wobec polskich sędziów. Przyznam, że to się wymyka racjonalnej, merytorycznej ocenie. Słuchając wypowiedzi premiera Morawieckiego pomyślałem o tych 164 sędziach (stan na 1 stycznia 2019 r.) delegowanych do pracy w ministerstwie sprawiedliwości i 15 wybranych przez Sejm do organu podającego się za Krajową Radę Sądownictwa.

Nie ma zgody na obelgi !

Nie jestem wprawdzie jak pan premier historykiem z wykształcenia, ale z nauki w szkole i z powszechnie dostępnej wiedzy wiem czym było tzw. Państwo Francuskie, zwane potocznie państwem Vichy. Było w pełni zależnym od III Rzeszy pozornie suwerennym bytem politycznym. Państwem współpracującym z hitlerowskimi Niemcami. Jego funkcjonariusze na czele z prawą ręką sędziwego marszałka Petain (który poszedł na współpracę z III Rzeszą, przekreślając w ten sposób swoje wielkie zasługi z czasów I wojny światowej) premierem Lavalem (skazanym po wojnie za zdradę na karę śmierci i rozstrzelanym) wykazywali się w prześladowaniach tysięcy Żydów nadgorliwością, wyprzedzając wręcz żądania funkcjonariuszy III Rzeszy. Tragicznym skutkiem takiej haniebnej polityki władz Vichy było deportowanie z Francji do niemieckich obozów koncentracyjnych i obozów zagłady około 200.000 Żydów.

Nos vapores da loucura legislativa

Ao contrário do que o título, a corrente de alteração à Lei do Supremo Tribunal não é louco, mas uma maneira muito profunda, muito bem pensado para o Supremo Tribunal e os tribunais comuns são totalmente sujeito ao poder dos políticos. Eu não quero comentar sobre as ações dos políticos. Para mim é o suficiente para dizer que é bastante claro para cada homem inteligente (e não apenas um advogado) que, como o Presidente nomeia o Primeiro Presidente do Supremo Tribunal de entre os candidatos apresentados pela Assembléia Geral dos juízes do Tribunal Supremo, você não pode nomear o primeiro presidente dentre as pessoas que passarão por sua mente. É apenas uma trivialidade, algo escrito em velhos pergaminhos, mas devemos tratá-lo seriamente ao mesmo tempo?

En los vapores de la locura legislativa

Contrariamente al título, la enmienda actual a la Ley de la Corte Suprema no es una locura, sino un paso muy profundo, muy bien pensado para que la Corte Suprema y los tribunales comunes estén totalmente sujetos al poder de los políticos. No quiero comentar las acciones de los políticos. Para mí es suficiente decir que para cada hombre inteligente (no solo para un abogado), es bastante claro que, dado que el Presidente nombra al Primer Presidente de la Corte Suprema de entre los candidatos presentados por la Asamblea General de los Jueces de la Corte Suprema, no puede nombrar al Primer Presidente de entre las personas que cruzarán su mente. Es solo una trivialidad, algo escrito en viejos pergaminos, pero ¿deberíamos tratarlo con seriedad a la vez?

In the vapors of legislative madness

Contrary to the title, the current amendment to the Supreme Court Act is not pure madness, but a profoundly thought-out, next step in making the Supreme Court and common courts fully subservient of the power of politicians. I don't want to comment on Politicians' actions. For me its enough to tell that for every intelligent man (not only for a lawyer), it is quite clear that since the President appoints the First President of the Supreme Court from the candidates presented by the General Assembly of Supreme Court Judges, he cannot appoint the First President of the Supreme Court from among people who will cross his mind. It is just a triviality, something written in old parchments, but should we treat it seriously at onc

W oparach legislacyjnego szaleństwa

Wbrew tytułowi, obecna enta nowelizacja ustawy o SN nie jest czystym szaleństwem, lecz głęboko przemyślanym, kolejnym krokiem na drodze uczynienia Sądu Najwyższego i sądów powszechnych w pełni poddanych władzy polityków. Poczynań polityków nie chcę komentować, dość powiedzieć, że dla każdego rozumnego człowieka (nie tylko prawnika), jasnym zupełnie jest, że skoro Prezydent powołuje Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN, to znaczy, że nie powołuje Pierwszego Prezesa spośród osób, które mu do głowy przyjdą. Ot taka drobnostka, coś tam w starych pergaminach zapisane, ale żeby od razu na poważnie traktować ?

Bezkarna klika

Sędziowie nie są kastą. Ci, którzy nie godzą się na to, co obecnie rządzący robią z sądami i z Konstytucją występują otwarcie. Zgromadzenia samorządowe z całej Polski, Stowarzyszenie Iustitia i inne stowarzyszenia sędziów, to konkretni ludzie, którzy nie boją się wystąpić z imienia i nazwiska w obronie ważnych wartości. Twarze tych sędziów są jawne, bo broniąc tego co ważne, nie chowają się za parawan internetowej anonimowości.

Są dwa światy…

Łukasz Piebiak, kiedyś, wcale nie tak dawno, w awangardzie sędziów przeciwstawiających zakusom polityków wymierzonym w samorządność i niezależność sądów, które to zakusy przy obecnych poczynaniach władzy wyglądają jak prztyczki w nos i podszczypywanie przy waleniu pięścią z kastetem w twarz i to wielokrotnie.