Jako sędzia do zakończenia pełnienia funkcji przez jednego z politycznych pomocników ministra sprawiedliwości powinienem mieć w zasadzie stosunek neutralny, bez radości ale i bez żalu.
Bez wątpienia nie dam rady dorównać więziennym specom od PR w peanach na cześć sekretarza stanu Patryka Jakiego.
Zwrócę jednak uwagę na coś zupełnie innego. Ten młody jeszcze polityk jak mało kto symbolizuje swoją publiczną aktywnością rzeczywisty stosunek obecnie rządzących do sądów i sędziów. Nie kto inny, jak właśnie Patryk Jaki w swojej prywatnej sprawie, będąc pozwanym za własne słowa przez posła opozycji, publicznie groził sędzi rozpoznającej sprawę postępowaniem dyscyplinarnym, nie mogąc się pogodzić z niekorzystną dla siebie decyzją procesową. W normalnym państwie, gdzie szanuje się praworządność i niezależność sądów, kariera takiego polityka jeśli nie byłaby skończona, to co najmniej zastopowana, dymisja byłaby wręcz oczywistością. W krajach Zachodu, którego częścią chcemy się czuć, politycy rządowi w swoich prywatnych sprawach nie grożą sędziom na sali sądowej. (postawa byłego premiera Włoch Berlusconiego i jego słowa o włoskich sędziach są tu jedynie wyjątkiem od zasady). Jak wiemy, żadna przykrość pana Jakiego za to skandaliczne zachowanie nie spotkała.
Druga sprawa. W państwie, którego ustrój oparty jest nie tylko na zasadzie trójpodziału władzy, ale także wprost wyrażonej w Konstytucji niezależności sądów od innych władz, od wymierzania sprawiedliwości i od rozstrzygania spornych, trudnych, czasem bardzo bolesnych spraw są sądy i niezawiśli sędziowie. Jak dobrze pamiętamy pan sekretarz stanu Jaki rwał się wręcz do samodzielnego ferowania wyroków w głośnych sprawach rodzinnych.
I na tym właśnie polega filozofia dziś rządzących jeśli chodzi o wymiar sprawiedliwości. Sędzia ma się bać polityka, a w ważnych, medialnie głośnych sprawach powinien zwracać uwagę na to co o sprawie o jej pożądanym politycznie rozstrzygnięciu powie minister, albo choćby jego pomocnik. Niestety, sporej części społeczeństwa taka wizja roli sądów i sędziów jest bliska, co bynajmniej nie oznacza, że należy się na to godzić.
Gwoli uczciwości trzeba przyznać, że stosunek pana Jakiego do sądów i sędziów nie odbiegał od tego co prezentował i prezentuje jego szef, minister Ziobro.