Protokolanci

Kilka słów o pracownikach bezpośrednio współpracujących na sali i poza nią z sędziami. O protokolantach, a w zasadzie protokolantkach, bo tak na oko, to chyba 80% jak nie więcej spośród z nich to kobiety. 

Miałem to szczęście, że wszystkie protokolantki z którymi współpracowałem (i jeden protokolant) były osobami wykonującymi z oddaniem swoją pracę, dobrze zorganizowanymi i odnajdującymi się w warunkach stresu na sali rozpraw. I do tego w zasadzie wszyscy protokolanci z czasem nabierali dużej wprawy w odczytywaniu mojego pisma ręcznego (a zapewniam, że nie jest to łatwe zadanie). 

Poza jakąkolwiek dyskusją jest kwestia skandalicznych (a w warunkach warszawskich jest to szczególnie dotkliwe) wynagrodzeń. 

Chciałbym przybliżyć tak nieco „od kuchni” realia pracy w sądzie. 

Po pierwsze statystyczny protokolant w warunkach sądów w Warszawie, to na ogól dziewczyna kilka lat po maturze, czasem starsza. Wynika to z dużej rotacji (pracownicy odchodzą, gdy znajdą pracę lepiej płatną, co nie jest dziś takie trudne), ale i z pewnej pragmatyki sądowej. Przyjęte jest, że pracownik z dłuższym stażem z czasem odchodzi na tzw. stały odcinek. Czyli schodzi z sali i zajmuje się innymi sprawami. W warunkach dużego wydziału karnego są to takie sprawy jak: obsługa postępowania międzyinstancyjnego (czyli uzasadnienia, ich wysyłanie, apelacje, doręczenie, wysyłanie akt do sądu II instancji), obsługa ławników, sekretariat ogólny wydziału, sprawy z postępowania przygotowawczego (czyli obsługa spraw innych niż z aktem oskarżenia: zażalenia na umorzenia śledztwa, wnioski prokuratora np. o przedłużenie aresztu itp).

Po drugie jest to praca bardzo specyficzna i wymagająca. Z moich obserwacji wynika, że bynajmniej studia wyższe nie są tu żadną gwarancją kompetencji (od wymogu posiadania licencjatu odstąpiono jakiś czas temu). W wydziale karnym, a szczególnie w I instancji, to przede wszystkim umiejętność dobrej organizacji własnej pracy i umiejętność pracy pod presja czasu. To również dokładność (pomyłka w spawie aresztowej, w kwestii aresztowania lub zwolnienia byłaby szczególnie brzemienna w skutkach) i swoisty spryt, jak by to powiedzieć  ? Protokolant musi być  mówiąc kolokwialnie „ogarnięty” i rozgarnięty. W procesie karnym, gdzie sąd działa z urzędu liczy się czas, sprawność (a przynajmniej powinny się liczyć). Jak świadek nie odbiera poczty, to może znajdziemy do niego telefon. Jak trzeba napisać maila do biegłego to piszemy. Jak sędzia zleca doręczenie wezwania dla świadka czy oskarżonego za pośrednictwem policji, to dobry protokolant wie do kogo ma zadzwonić na komisariacie i z jak rozmawiać, by odbyło się możliwie szybko i aby sąd dostał informacje zwrotną.

I wreszcie praca na sali. Ideałem byłoby pisanie na komputerze bezwzrokowe. Niestety to rzadkość. Dobrze jak jest to przynajmniej sprawne pisanie. W moim sądzie rejonowym do 2006 roku pisano protokoły ręcznie.  I miałem to szczęście, że protokolantki pisały sprawnie, czytelnie, a niekiedy wręcz ładnie. 

Oczywiście najlepiej jest, gdy jeden protokolant pracuje stale z jednym sędzią. Wtedy pracownik zna sprawy, kojarzy strony, świadków. I czasem widząc wpływającą korespondencję od razu wie o co chodzi, potrafi wychwycić, że sprawa jest ważna i pilna. Niestety z racji warunków jakie sądy oferują pracownikom, jest to często niemożliwe do zapewnienia. 

Wpis pewnie wywoła dyskusję. Będę kontynuował ten temat

Dodaj komentarz