Podłość

https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/warszawa-niepokorni-prokuratorzy-delegowani-do-odleglych-jednostek/6rlezkb

W czasach, gdy politycy obecnie rządzący nie tolerują żadnej niezależnej od ich woli instytucji, a Konstytucję i zapisane w niej zasady traktują jak przepis na ciasto, który można dowolnie i w każdej chwili zmienić, bycie sędzią broniącym otwarcie i twardo praworządności, niezależności sądów i niezawisłości sędziów jest trudne. Bycie prokuratorem sprzeciwiającym się chińsko-rosyjskiej wizji prokuratury pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry i Bogdana Święczkowskiego jest ekstremalnie trudne i wymaga ponadprzeciętnej odwagi.

Prokuratorzy ze Stowarzyszenia „Lex Super Omnia” zabiegają o prawo do uczciwego wykonywania zawodu w interesie obywateli, a nie w interesie polityków. Dziś płacą za to wysoką cenę.

Delegowanie prokuratorów z miejsca ich stałego zamieszkania do nowych jednostek prokuratury, oddalonych od 180 do 360 km z obowiązkiem podjęcia pracy w nowym miejscu w czasie nie dłuższym niż 48 godzin, jest przemyślaną szykaną, motywowanym politycznie mobbingiem i zwyczajną podłością.

W obliczu zła nie można milczeć. Nie każdy ma duszę i temperament wojownika, ale każdy rozumny i uczciwy człowiek, a już szczególnie prawnik, nie może powiedzieć, że nie rozumie co się dzieje.

Odważnym i niezależnym prokuratorom z LSO winni jesteśmy szacunek, wsparcie i bezwzględną solidarność.

Milczącej większości prokuratorów należy powiedzieć otwarcie: Macie wybór, zawsze jest wybór. Prokurator Rzeczypospolitej to nie to samo co pracownik Zbigniewa Ziobry.

Tym z prokuratorów, którzy w imię dodatków, nagród i wygodnego życia zapomnieli o prawdziwym etosie, trzeba przypomnieć, że bezkarność nie trwa wiecznie, a na poprawę zawsze jest czas.

A Zbigniewowi Ziobrze i Bogdanowi Święczkowskiemu, którzy uważają się za właścicieli polskiej prokuratury musimy wykrzyczeć w twarz: Wasza wizja prokuratury jest wizją bliższą autorytarnych reżimów, a nie wizją prokuratury w demokratycznym państwie Unii Europejskiej.

Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie, nawet gdy przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Dla odważnych i niezależnych prokuratorów.

12 myśli na temat “Podłość

  1. sprostowanie: Prok. Drapała z Wrocławia do Goleniowa: 411 km…
    Rozumiem, że prokuratorzy w Warszawie to sobie sprawy z rąk wydzierają, że można ich było spokojnie delegować.
    Pomijam, że w miejscowości, gdzie orzekam z powodu COVID przez półtora miesiąca pracował 1 (jeden) Prokurator na 5 i żadnej pomocy nie otrzymali.
    „Podłość” to określenie zbyt eufemistyczne dla tej decyzji. Niestety, cytując klasyka – nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które dostatecznie obelżywie określić to postępowanie.
    A w komentarzach suweren już pisze, że kierowcy zawodowi muszą więcej przejeżdżać dziennie i, że to wreszcie rozbicie kasty, a w ogóle, to wszyscy powinni siedzieć bez sądu.
    smutniej coraz…
    I w ramach „prywatnego” postscriptum: mojego rodzinnego miasta nie sposób uważać za metropolię, ale żeby stało się synonimem Sybiru, gdzie się zsyła niepokornych…

    Polubienie

    1. A propos kasty. Ostatnio dochodzę do wniosku, że z dwojga złego wolę jednak „kastę sędziowską” niż „kastę prokuratorską”. Dlaczego? Bo prokuratorzy mają skłonność do zacierania różnicy między decyzjami sądu podejmowanymi na wniosek i z urzędu, chociaż wręcz histerycznie zabiegają o odróżnienie tego, czy sami działają z zawiadomienia czy z urzędu. Skutek jest taki, że choćby się w sprawie robiło najbardziej obrzydliwe rzeczy, to ostatecznie – skoro np. dany wniosek zatwierdził sąd – to przecież „nie jam (tj. dany prokurator) to uczynił”, tylko sąd. A że sąd nie zrobiłby tego na pewno sam z siebie – no i nie robił tego sam z siebie… Po prostu infantylizm, tchórzostwo oraz patologiczne naleciałości minionej epoki.

      Polubienie

      1. Zasłaniać sądem, przerzucić na sąd, zwalić wszystko na sąd… Zinterpretować 5 par. 2 kpk po swojemu, cytując zaprzyjaźnionego prokuratora: „Słuchaj, jak umorzę, a sąd uchyli, a nie daj Boże będzie skuteczny subsydiarny, to mi dowalą. A jak wyśle dęty a/o, to może sąd skarze, bo przecież a/o głównym dowodem jest, a jak uniewinni, to się apelację napisze, może chwyci, może nie, no trudno”. Tak to działa.
        Z drugiej strony z ust jednego z moich patronów padła prawda objawiona – jak już będziesz asesorem, to w razie wątpliwości skazuj, bo najwyżej ci zmienią i uniewinnią. A jak uniewinnisz, to uchylą i będziesz mieć słabsze wyniki…
        Z trzeciej strony jaką władzę ma prokurator: jeśli on umorzy w sytuacji 1 na 1 (pokrzywdzony vs. podejrzany), to 90%, że w Kp Sąd przyklepie. Ale jeśli puści a/o w sytuacji 1 na 1, to nie próbuj sądzie uniewinnić, bo przecież jest a/o., a prokurator bez powodu a/o by nie skierował. Uchyłka pewna. Ostatnio zrobiłem analizę z kilku ostatnich lat moich uniewinnień – żadne się nie utrzymało za pierwszym razem. Kuriozum był passus, że prokurator kierując a/o uznał zeznania pokrzywdzonego za wiarygodne.
        Naprawdę, następnym etapem reformy będzie kierowanie apelacji od aktu oskarżenia z prekluzją dowodową, w przypadku innym obligatoryjne skazanie.

        Polubienie

      2. Swoją drogą, jakim niemądrym (eufemizm) trzeba być, aby narzucać komukolwiek istnienie obiektywnej treści każdej nieformalnej wypowiedzi. Gdzie tu miejsce na różne linie orzecznicze, spory w doktrynie i rozmaite praktyki – gdyby miała istnieć obiektywna treść chociażby każdego tekstu prawnego. Z pewnością nie ma tu miejsca dla uznawania kogoś za prawnika, jeżeli taki ktoś wpiera komukolwiek istnienie obiektywnej treści każdej wypowiedzi, choćby nieformalnej. Zwłaszcza, gdy jednocześnie zmuszą tę osobę, aby podpisała oświadczenie, zgodnie z którym rzekomo „obiektywna” treść danej wypowiedzi jednak nie była obiektywna i znaczyła zupełnie coś innego, dzięki czemu ów typ ma problem z głowy i może dalej … w stołek porównując się z byle kim (z kim popadnie). Bo taki nie umie się nie porównywać. A nazwij go … (z braku eufemizmu, którego użycie względem takiego typa byłoby zniewagą mowy polskiej), to cię oskarży. Nie do końca niedziki kraj, który z braku laku musi ufać niedostatecznie najedzonym, skoncentrowanym na konsumowaniu tegoż kraju, bo im się nawet w smutnych, wiecznie wynędzniałych i zaniedbanych (niezależnie od stosowanych zabiegów pielęgnacyjnych) główkach nie mieści, że można inaczej. Ale ten kraj sobie poradzi, bo z gorszym szkodnictwem sobie radził wielokrotnie. Co nie wpływa na destynację wspomnianych typów, ale nadaje temu krajowi specyfiki melancholii, nostalgii, czy nawet rozpaczy nad roztarciem tego co nie mogło nie być całe, ale też wynikającego stąd musu, konieczności, wręcz skazania na nadzieję. Dlatego to bardzo piękny kraj, a i ludzie w nim piękni i mądrzy.

        Polubienie

    2. Do tego niespotykane aż tak często wśród sędziów i reszty społeczeństwa uzurpowanie sobie „prawa do bezrefleksyjności”, które uzasadnia święte oburzenie na samą myśl, że można wymagać od kogoś dostrzegania różnicy między np. jednostkami w sąsiednich powiatach, a takimi, które dzielą setki km. „To po prostu delegowanie do innej jednostki, co za różnica, inna jednostka, to inna jednostka, nie rozumiem, w czym problem”. „Prawo do bezrefleksyjności” (czyt. „prawo do bezczelności”), czy też niezaczepiona za młodu potrzeba troski o swoją godność, wykluczająca bałamutne aktorzenie w roli kogoś, kto nie kojarzy podstawowych faktów (nie wie tego, co wszyscy wiedzą i nie przewiduje tego, co każdy przewiduje – za literaturą francuską). Mówiąc krótko to kwestia honoru.

      Polubienie

    3. Na szczęście na takie aktorzyny są właściwe środki. Przede wszystkim samodzielność i konsekwencja, skoro – nie oszukujmy się – wyniesionym „z chałupy” priorytetem zawsze, niezależnie co się robi, jest uniknięcie zdemaskowania i przypisania odpowiedzialności za cokolwiek. Wierzyć się nie chce? To skąd ta arcysztuczna potrzeba, aby wszystko było z zawiadomienia albo zatwierdzone przez sąd? „Prawdziwy macho” mówi „… to …, na … drążyć?”, a nie „ale sąd zatwierdził, ale zawiadomienie złożono, ale to nie ja, ale musiałem”. Histeria, głęboko zakorzeniony latami lęk przed samodzielnością i konsekwencjami – własnych – decyzji. Choćby nawet konsekwencjami neutralnymi. Wierzyć się nie chce?

      Polubienie

  2. …kiedyś było coś takiego jak BOS-Biuro Odbudowy Stolicy… Może to ta idea ?
    Niestety zarówno teraz jak i kiedyś warszawiacy z wisielczym humorem ,zinterpretowali nazwę skrótu jako „Boże Odbuduj Stolicę „.
    Ponieważ historia, lubi się powtarzać ,może okazać się, że nie będzie miał kto ogarniać nie tylko śniegu ale i też leżących posągów -uważanych za trupy …
    Pozostaje tylko pytanie czy jest dzisiaj ktoś taki jak Sigalin i jego współpracownik….

    Czas pokaże

    Polubienie

  3. To nie jest chińsko-rosyjska wizja prokuratury, tylko – że tak powiem – „kaliowa” wizja swojego życia. Swoją drogą, czy wśród „żywego dorobku Ziobry” (za L. Balcerowiczem) jest ktokolwiek nie zadłużony po uszy z tytułu kredytów i pożyczek, w tym z kas zapomogowych zakładu pracy?

    Polubienie

  4. „trzeba przypomnieć, że bezkarność nie trwa wiecznie, a na poprawę zawsze jest czas”

    Trwałość bezkarności a trwałość karalności. Wojna postu z karnawałem. I granica między nimi. Jest jeszcze wznowienie. Czy bezkarność daje się wznowić? Trwałość bezkarności wydaje się więc mocniejsza. Z drugiej strony, kiedy czyta się o amerykańskich rodzicach aranżujących swoim pociechom porwania reedukacyjne, można pomyśleć, że bezkarność też czasem wznawia się – w nastroju osoby ściganej. Trwała jest krzywda, bo szkodę można skompensować, a krzywdę tylko załagodzić. Krzywda implikuje bezkarność albo karalność – w zależności od rozwoju wypadków. Zatem „bezkarność” raczej „niekoniecznie trwa wiecznie”.
    Na pewno brak krzywdy wyłącza i bezkarność i karalność – o ile karalność ma pozostać karalnością. Ale niekoniecznie jest tak samo na odwrót – bezkarność nie musi skutkować krzywdą. Karalność również.
    Aby możliwość poprawy była czymś trwałym, nie można jej ograniczać do potencjalności karalności – braku bezkarności. Musi objąć coś jeszcze.
    Trywialnym będzie znaleźć tu dodatkowy element woli, bo jej wartość nie każdego przekonuje – za często ją w historii kwestionowano. Jest też przypadek. Bo i ten może dużo zmienić – poprawić, bez woli poprawy. Czasem wszystko się zmienia na lepsze po prostu, niejako samo. Nabiera to znaczenia, o ile celem jest poprawa, a nie odpłata – nieskuteczna prewencja. Jednak karalność nie musi wpłynąć na wolę lub przypadek w taki sposób, aby te z kolei zrodziły realność poprawy. Trudno przy tym liczyć na przypadek.
    Może więc chodzi o to, skąd bierze się wspominane wznowienie, co jest jego źródłem. Trwałość krzywdy wydaje się niezależna nawet od tego, ale można odnieść wrażenie, że potencjalność tego czegoś – a raczej jego potencjalności – mogą wyłączyć potrzebę karalności, a nawet poprawy.
    Próbując odnaleźć źródło wznowienia, można nabrać wątpliwości, czy nie usunie ono samej krzywdy, czy nie przełamie jej swoją trwałością, przy której chwiejność woli i przypadku oraz niepewność bezkarności i oczekiwania karalności blakną.

    Polubienie

  5. Podsumowując, zdanie „na poprawę zawsze jest czas”, tj. teza o trwałej możliwości poprawy, wymaga akceptacji pewnej transcendencji, np. 1 Kor 13,7, jeżeli umie się z to połączyć z Ps 55,20.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s